Malowane meble kuchenne po 3 latach

Wpis Poskromienie paździerza, czyli renowacja mebli kuchennych był jednym z pierwszych na naszych blogu i do tej pory cieszy się sporą popularnością. Tak, zaczęliśmy od wysokiego C.

W czerwcu 2016 roku pomalowałam stare szafki kuchenne farbami V33. W tym wpisie przedstawię Wam jak ta kuchnia wygląda po 3 latach użytkowania i odpowiem na pytanie czy warto było się za to brać.

czerwiec 2016 r.

Jak wyglądają pomalowane meble po 3 latach użytkowania?

Przejdę od razu do sedna sprawy bez zbędnej kokieterii. Pomalowane powierzchnie sprawują się bardzo dobrze i w zasadzie nie ma żadnej zmiany w wyglądzie. Kolorystyka się nie zmieniła, brak oznak zużycia – starć, pęknięć, zadrapań.

wrzesień 2019 r.

Powstały dwa małe ubytki na skutek zderzenia z moździerzem czy innym słojem. Farba nie miała w tym starciu żadnych szans. No cóż, czasami tak bywa, że człowiek równocześnie miesza coś w garnku, odstawia ciężki przedmiot na półkę i jeszcze zwraca się do rozmówcy, który siedzi za jego plecami. Życie…

Ku mojemu zdziwieniu nie ma żadnych ubytków ani zadrapań przy uchwytach. Jestem tym faktem mile zaskoczona, bo te miejsca są najbardziej narażone na systematyczne ataki.

Reasumując, oceniam trwałość tej farby bardzo wysoko. Szczególnie, że nie przyłożyłam się do odtłuszczenia powierzchni, jak i przestrzegania zaleceń co do czasu schnięcia poszczególnych warstw.

A teraz wbiję kij w mrowisko!

Czy moje pozytywne doświadczenia dają gwarancję, że jeśli jutro kupicie tę farbę i pomalujecie swoją kuchnię będzie tak samo? Moim zdaniem nie ma takiej gwarancji ze względu na to że:

  • wasza kuchnia jest prawdopodobnie wykonana z innych materiałów, o innej przyczepności,
  • każdy trochę inaczej przygotuje powierzchnię do malowania, a także inaczej zaaplikuje farbę,
  • w każdym domu panują inne warunki (temperatura, wilgotność),
  • mamy inne nawyki i w inny sposób użytkujemy kuchnię (patrz niżej),
  • farba kupiona 3 lata temu może różnić się od produktu, który jest teraz w sklepie.

Moja kuchnia znajduje się w domu, z którego nie korzystamy w okresie zimowym. W zimę nikt tych szafek nie tyka, ale za to narażone są na temperatury ujemne.

Od wiosny do jesieni użytkowanie jest intensywne, w tym przez dzieciaki w różnym wieku. W chłodniejsze, deszczowe dni w domu panuje spora wilgotność, która też stanowi wyzwanie dla mebli z MDF.

Poza warunkami jest jeszcze kwestia naszych nawyków, które mogą wpływać na zużycie pomalowanych powierzchni – począwszy do rozmieszczenia zawartości szafek, przez częstotliwość ich otwierania, skończywszy na czyszczeniu? Moje szafki myję ciepłą wodą z detergentem. Szafki przecierane są w zależności od potrzeb, zwykle raz na 1-2 tygodnie.

Usuwać okleinę czy nie?

Zanim przejdę do tego co bym poprawiła, chcę zwrócić uwagę, że do malowania miałam dwa rodzaje frontów:

  • te na których pozostawiłam plastikową okleinę/ wytłoczkę (szafki dolne) oraz
  • te z których tę okleinę zerwałam odsłaniając płytę MDF (szafki górne).

Z szafek górnych okleinę usunęłam ze względu na jej zniszczenie. Szczególnie nad kuchenką, plastikowa powłoka popękała na brzegach i zaczęła odchodzić od MDF.

Aplikacja i zachowanie farby na obu rodzajach powierzchni są różne.

Nakładanie pierwszej warstwy farby na okleinę jest kłopotliwe, bo wałek ślizga się po jej powierzchni. Potem malowanie idzie już gładko. Przyczepność farby do tego rodzaju powierzchni jest mniejsza niż do MDF. Jeśli farba ma odprysnąć po uderzeniu to właśnie z okleiny. Za to wykończenie frontu jest gładkie i łatwe w myciu.

Nakładanie farby na goły MDF jest łatwe, ale płyta „pije farbę” trzeba jej nałożyć więcej. Uzyskana powłoka jest bardzo trwała. Niestety wykończenie nie wszędzie jest takie jakbyśmy chcieli w kuchni. Zdarza się szorstkość, a żółtawy pigment może przenikać do farby.

Jak widzicie obie wersje mają swoje wady i zalety. Co ja rekomenduję? Jeśli nie musisz, to nie usuwaj okleiny. Wykończenie jest ładniejsze i łatwiejsze w utrzymaniu o czym więcej w kolejnym rozdziale.

Co zrobiłabym dzisiaj inaczej

Dzisiaj też wybrałabym te farby, ale trzy rzeczy zrobiłabym inaczej:

  • szpachlowanie otworów po starych uchwytach,
  • przygotowanie do malowania powierzchni MDF, z których zdjęłam plastikową okładzinę,
  • aplikacja koloru białego.

Szpachlowanie otworów

Na poniższym zdjęciu możecie zauważyć zarys otworów po starych uchwytach. A to wszystko przez niecierpliwość. Po zaszpachlowaniu nie odczekałam dostatecznie długo, aby szpachla wyschła i obkurczyła się nie tylko na zewnątrz, ale także w środku otworu. Wtedy należałoby położyć kolejną warstwę i uzupełnić ubytek.

Natomiast ja bardzo się spieszyłam. Efekt jest taki, że na dwóch szufladach po tygodniu dostrzegłam takie niespodzianki. Na szczęście na pozostałych frontach prawie nic nie widać.

Przygotowanie powierzchni do malowania

W przypadku frontów, na których pozostawiłam plastikową okładzinę, dzisiaj postąpiłabym analogicznie jak podczas malowania. Po prostu umyłabym je ciepłą wodą z płynem do mycia naczyń.

Natomiast fronty, z których zerwałam plastikową okładzinę to już inna bajka. Podczas renowacji kuchni lekko je oszlifowałam i pomalowałam farbą. Jaki to dało efekt?

Na zdjęciu powyżej widzicie właśnie taki front. Powierzchnie płaskie są wykończone/ sprasowane na gładko i z nimi nie ma problemu. Natomiast wyfrezowane zagłębienia odsłaniają naguśkie wnętrze płyty MDF i to te miejsca stały się problematyczne ze względu na:

  • szorstką powierzchnię (po malowaniu),
  • żółtawe przebarwienia (po pewnym czasie od pomalowania).

Jeśli chodzi o szorstkość to zaznaczę, że chodzi tu o naprawdę niewielkie nierówności. Na tyle małe, że bez zastanowienia zignorowałam je podczas malowania. Jednak podczas użytkowania stały się irytujące. Jak się domyślacie te szorstkie fragmenty sprzyjają osadzaniu się zanieczyszczeń.

Dzisiaj przygotowałabym powierzchnię takiego frontu do malowania inaczej. Po oszlifowaniu nałożyłabym podkład/ primer dedykowany MDF, który:

  • zapobiegnie wsysaniu farby przez płytę,
  • zapobiegnie migracji pigmentów z płyty do białej farby,
  • pomoże wygładzić powierzchnie.

Sprawdziłabym czy po pierwszej warstwie nie podniosły się jakieś zadziorki. Jeśli tak, to szlifowanie i dopiero kolejna warstwa.

Żółtawe przebarwienia pojawiły się w wyfrezowanym zagłębieniu frontu, który znajduje się nad okapem. Temperatura? Inny materiał? Nie wiem. Położyłam w tym miejscu dodatkowe dwie warstwy farby i problem zniknął. To jest ogromna zaleta tego rodzaju farby, że można naprawiać wybrane miejsca i nie widać różnicy w wykończeniu powierzchni.

Śnieżna biel

Od początku chciałam aby górne szafki miały kolor biały. Dzisiaj też uważam, że jest to dobry wybór do ciemnej kuchni z oknem wychodzącym na północ. Tylko biel bieli nie równa. Kolor, który zaaplikowałam to śnieżnobiała biel, wręcz oślepiająca.

Dzisiaj do farby śnieżnobiałej domieszałabym odrobinę farby szarej, która poszła na szafki dolne. Szafki górne byłyby nadal białe, ale nie oślepiałyby, a tonacja kolorystyczna obu poziomów stałaby się spójna.

Czy było warto?

Czy było warto pomalować te meble? Czy zdecydowałabym się na to dzisiaj? Bez wahania odpowiadam dwa razy TAK!

Odmieniłam kuchnię i teraz świetnie się w niej czuję. To ma dla mnie ogromne znaczenie, bo jest to pomieszczenie w którym spędzamy większość czasu.

Zaoszczędziłam na wymianie frontów. Na renowację wydałam 316 zł, z czego 128 zł na farbę (06.2016 r.). Przy założeniu, że średnia cena frontu kuchennego (MDF) to ok. 150 zł (09.2019 r.), koszt ich samodzielnej wymiany w mojej kuchni wyniósłby min. 2400 zł. Tylko czy jest sens montować nowe fronty na korpusach, które też kwalifikują się do wymiany? Ja uznałam, że to niedobry pomysł.

Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Pomijając powyższe korzyści, taka renowacja daje poczucie, że możesz zrobić sama naprawdę wiele. Ograniczenia znikają i już wiesz, że w ten czy inny sposób dostaniesz to na czym Ci zależy. GO GIRL!

Całusy 😉

Justyna

Rekomendowane artykuły

Pinterest
Pinterest
fb-share-icon