Jak wszyscy w tym roku narzekałam na pogodę i czekałam na prawdziwą wiosnę. Prawda jest taka, że dzięki tej niekończącej się zimie doczekałam się natchnienia i zmontowałam mój wymarzony warzywnik w skrzyniach. O tej metodzie uprawy pisałam już na blogu we wpisie Podniesiona rabata cz.1 budowa skrzyni, odgrażając się, że na wiosnę to ja dopiero pokażę! Mało brakowało, a pokazałabym figę z makiem, ale udało się. Mała architektura ukończona i zrobione pierwsze nasadzenia.
Gdzie powstał warzywnik?
Warzywnik powstał w miejscu, gdzie od wielu lat było dyniowe pole. Usunęłam agrotkaninę, która stanowiła dobry podkład dla dyń, ale jednocześnie była ochronnym płaszczykiem dla tony ślimaków. Utrzymanie przy życiu sadzonek dyń i cukinii na wiosnę, stawało się coraz większym wyzwaniem, gdy powiększająca się horda ślimaków atakowała pierwsze soczyste pędy.
Plan ogródka
Zaplanowałam 4 skrzynie o wymiarach 200 cm x 110 cm. Szerokość skrzyń dobrałam tak, abym z obu stron mogła sięgnęła łapką do środka rabaty. To pozwoli na łatwe oporządzanie grządek.
Odległości między skrzyniami to ok. 1,5 cm. Pozwoli to na swobodne poruszanie się wokół rabat z taczką.
Rabaty ustawiłam dłuższym bokiem do strony południowej, aby zapewnić im jak najlepsze nasłonecznienie.
Grządka, która znajduje się najbliżej starej, wysokiej tui będzie po południu zacieniona. Wykorzystam ją do posadzenia dyń, które polubiły już tę lokalizację.
Budowa skrzyni
Skrzynie zmontowałam z pozbieranych desek, które kiedyś zostały po jakiejś robocie. Uwaga: drewno nie miało kontaktu z żadną chemią. Niestety każda deska ma inną szerokość. Szczęśliwie grubość była zbliżona. Początkowo nie przejęłam się specjalnie różnicami w szerokości desek, bo to przecież u mnie standard – większość rzeczy robię z drewna odpadowego. Jednak w trakcie pracy okazało się to bardzo upierdliwe i wydłużyło cały proces. Musiałam dopasowywać układ desek na każdej z 4 ścian skrzyni, co przypominało puzzle XL. Jaki był cel tej zabawy? Chciałam aby każda ze ścianek skrzyni miała tę samą wysokość. Niestety przekładania było sporo, bo każda ścianka – to inne puzzle.
Materiał był na tyle zróżnicowany, że nie udało mi się uzyskać 4 skrzyń o tej samej wysokości. Każda z rabat ma inną wysokość od 30 do 50 cm. Akurat to mi niespecjalnie przeszkadza. Wysokość rabat jest na zapas, bo będę je prowadziła w systemie „bez przekopywania/ no dig” obficie ściółkując kompostem co roku.
Jak już dopasowałam puzzle do siebie – robota poszła szybko. Dłuższe boki połączyłam 3 kawałkami kantówki – 2 na brzegach i jedna w środku – dla dodatkowej stabilizacji.
Wszystkie łączenia wykonałam tak samo: nawierciłam otwór 3mm, a następnie wprowadziłam wkręt (u mnie wkręty do drewna 3,5 x 60) zakrętarką łącząc dwa elementy. Nawiercenie otworów było ważne. Inaczej wkręty rozerwałyby kantówkę.
Do szczytów dłuższych boków dokręciłam, od zewnątrz krótsze deski. Dzięki temu będzie można łatwo zdemontować daną deskę lub cały bok i wymienić, gdy zbutwieje.
A propos butwienia to drewna niczym nie impregnowałam. Nie wiem czy impregnat dotarłby do moich warzyw. Zdecydowałam, że nie będę ryzykować i wprowadzać chemii do tych rabat. Odwagi dodało mi też doświadczenie z moim kompostownikiem z tarcicy. Mimo to że drewno nie jest impregnowane spełnia swoje zadanie od 6 lat. Oczywiście nie wygląda zbyt pięknie, ale akceptuję taki stan.
Ostatnim etapem instalacji skrzyń było ich wypoziomowanie. Bez tego woda przemieściłaby glebę na niższą stronę, niszcząc rabatę.
Co masz w środku kotku – czyli co jest w skrzyni
O tym, czym wypełnić taką skrzynię pisałam we wpisie Podniesiona rabata cz.2 napełnienie i obsadzenie. Nowością jest u mnie siatka na krety. Jej zadaniem jest zatrzymanie kretów i nornic, aby nie buszowały po naszych uprawach. Czy tak się stanie? Dam znać. Siatką wyścieliłam moje korytka i przyszpiliłam ją do ścianek zszywaczem tapicerskim.
Na siatce ułożyłam szare kartony. Wybrałam takie, które nie miały żadnych nadruków. Mam nadzieję, że celuloza z kartonów przyciągnie stada dżdżownic.
Co dalej? Przyznam się, że objętość jaką musiałam zapełnić trochę mnie przerosła. Głównym problemem okazała się znowu za mało ilość dojrzałego kompostu. Trudno, pracujemy z tym co jest – jak stwierdził klient drogerii, taksując puste półki po papierze toaletowym.
Kompostu nieprzerobionego (z jesieni) miałam sporo – poleci na dno. A na wierzch dam warstwę ziemi z mojego ogrodu, która została po pracach ziemnych z ubiegłego roku. Niezbyt żyzna ta ziemia – dlatego na wierzch zdecydowałam się dokupić kilka worków ziemi do warzyw. Oczywiście kilka zamieniło się w kilkadziesiąt.
Ostatecznie układ warstw jest następujący:
- siatka na krety,
- kartony (bez nadruku),
- gałęzie różnej wielkości iglaste i liściaste, te większe pocięłam na mniejsze kawałki,
- kompost nieprzerobiony (w ubiegłej jesieni),
- obornik (od zaprzyjaźnionego rolnika) – kompostowany od jesieni (po 2 taczki na skrzynię),
- ziemia z mojego ogrodu ok. 10 cm,
- ziemia do warzyw (kupiona w workach) ok. 5 cm.
Mam nadzieję, że taka kompozycja zasmakuje moim warzywkom. Jak widzicie pierwsze nasadzenia gotowe. Na tej rabacie będzie cebula (zwykła i czerwona), marchew, pietruszka, buraki i szpinak.
Całusy 😉
Justyna